W początkach mojej kariery zawodowej usłyszałem od kogoś, że „nie być idiotą to odwieczna przewaga konkurencyjna”. To prawda.
Fałszywi myśliciele każą ludziom uwierzyć w to, że są „uwarunkowani”, aby tak postępować lub że nie ponoszą odpowiedzialności za swoje dobre lub złe czyny, ponieważ brak im wolności wyboru.
Nasz współczesny świat uwielbia zrzucać z siebie odpowiedzialność. Zaczęło się to już w rajskim ogrodzie. Adam obwinił Ewę.
Odpowiedzialność wykraczająca poza zakres, nad którym można panować, w sposób szczególny dotyczy przeszłości i rozwoju. W tej dziedzinie potrzeba mieć „nosa”.
Kiedy weźmiemy pod uwagę nasze uczucia i emocje, to one także wchodzą w zakres naszej odpowiedzialności w wymiarze egzystencjalnym, choć trzeba powiedzieć uczciwie, że mamy na nie jedynie wpływ pośredni.
Kiedy jednak ktoś podejmuje odpowiedzialność za firmę jako całość albo przynajmniej za jakiś zespół ludzi oraz za jego efektywność, rzetelność działania, uczciwość, słowność, terminowość itd., czego sam nie jest w stanie całkowicie bezpośrednio kontrolować, asekuracyjne podejście staje się blokadą dla działania.
Sytuacja odpowiedzialności jest nieco dziwna, gdyż zazwyczaj odpowiedzialność obejmuje coś więcej niż to, co jesteśmy w stanie całkowicie kontrolować. W szczególny sposób odnosi się to do działalności lidera. Natomiast odpowiedzialność ściśle prawna wymaga – jak już wiemy – pełnej wolności i świadomości podmiotu oraz jednoznacznego wpływu działania na jego skutek.
Ograniczenia odpowiedzialności ze względu na podmiot związane są ze wszystkimi koniecznymi warunkami samej odpowiedzialności (ciągłość tożsamości podmiotu, świadomość i wolność).
Żeby mówić o prawdziwej odpowiedzialności, muszą być spełnione pewne zasadnicze warunki, one też wyznaczają granice odpowiedzialności. Wiążą się ze wszystkimi trzema elementami odpowiedzialnego działania.